Wolnoć Tomku w swoim domku. Tak, ale dopóki, dopóty nie niszczysz wolności osoby obok. Tyle i aż tyle.
Thinkstyle?
Coraz bardziej czuję się odarty ze skrupułów. Ten blog chyba nie jest blogiem lifestylowym. Coraz mnie pasuje do sztalnik-a to określenie. Coraz mniej, bo coraz więcej pojawia się opinii, teoryjek, hipotezek. Na tematy różne. Thinkstyle – może to lepsze określenie. Każdy ma prawo do swojego zdania. Ja także.
Nasza polska blogosfera staje się coraz bardziej zróżnicowana, żeby nie powiedzieć skłócona. Wszyscy (chyba) chcą zarabiać pieniądze, ale nie wszyscy zarobią. Nie wszyscy potrafią i nie pomoże dobry….
Bitka?
Wczoraj podczas porannej prasówki internetowej (głównie przy pomocy rss-owego czytnika) natrafiłem na wpis na blogu niejakiej Sylwii Kubryńskiej. Przyznam bez bicia, że popchnął mnie odrobinę do napisania tej notki. Autorka bez pardonu (to delikatne określenie) potraktowała blogerów o określonych cechach. Wrzuciła do jednego czarnego garnka bez okienek wszystkich, którzy rzekomo lub nie dbają wyłącznie o kasę. Chyba najbardziej oberwało się niejakiemu Kominkowi (no przedstawiać to chyba nie trzeba). Padły cytaty, które moim zdaniem zostały wybrane tendencyjnie – musiały pasować do tematu.
Patrząc po reakcji czytelników udało się Sylwii nie tylko wsadzić kij w mrowisko, ale jeszcze dobrze nim zamieszać. Lawina ruszyła. A może o to chodziło?
Pisz co chcesz, ale
Blog to nie jest serwis informacyjny. Blog to nie jest narzędzie do przekazywania faktów – jeżeli takich szukasz to musisz znaleźć sobie inne źródło. Blog jest czyjś – powinien być czyjś. Blog jest narzędziem blogera. Może tam wypisywać co tylko chce i jak chce. Może walić głupoty, może rzucać mądrościami. Może pisać o krzywej łyżeczce czy gorzkim cukrze. Może pisać o brudnej wodzie w czajniku i śmierdzących perfumach. Może o pysznej wątróbce i kiepskim schabowym. O pięknej burzy i wkurzającym słońcu. Wystarczy, że chce i że umie pisać. Jakkolwiek.
Bloger może wyrażać swoje zdanie. Jedni go pokochają inni znienawidzą. Jednego zauważą i wyniosą na piedestał innego wrzucą do otchłani nicości i zerowych statystyk.
Taka ciekawa obserwacja, mianowicie do wyrażania swojego zdania potrzebne są dwie rzeczy:
po pierwsze – trzeba mieć swoje zdanie,
po drugie – trzeba umieć je wypowiedzieć.
Oba warunki wyżej wymienione muszą być spełnione jednocześnie, inaczej klops.
A co wolno?
Trochę się dziwię i buntuję przeciw zabieraniu prawa do wypowiedzi. Jakim prawem? Jedyną uzasadnioną okolicznością w moim przekonaniu jest jawne złamanie podstawowych zasad, kłamstwo, przestępstwo (nakłanianie do przestępstwa).
Jak chcesz to pisz na swoim blogu o goleniu łydek, praniu gaci, malowaniu ścian, wynoszeniu czy segregacji śmieci. Ja chce to niech wypełni swój blog recenzjami gratisów – to głupota trochę, ale jak chce – zdjęciami upominków, opisem produktów. Wolna droga. Ważne, aby bloger brał za swoje działania, za swoje słowa odpowiedzialność. Nawet jeżeli chce działać pod pseudonimem (ja robię to absolutnie świadomie) to musi pamiętać, że nie jest anonimowy.
Myślę sobie tak, że rzucać błotem jest łatwo. Bardzo łatwo. Tylko, że bardzo łatwo jest się ubrudzić i to radzę zapamiętać, mocno i na długo.
Czy to oznacza braku zgody na krytykę i zwracania uwagi? Oczywiście i absolutnie nie. Krytykować warto, trzeba.
To co jest wartością dla jednego, zupełnie bezwartościowe będzie dla innej osoby. Na szczęście nikt nikogo nie zmusza do czytania tego czy innego bloga. Wolna wola.
Każdy ma prawo do swojego zdania, ale nikt nie ma prawa do krzywdzenia innych. Ja też.
Eh, jest trochę nieścisłości w Twoim wpisie… napisałeś: „Blog jest narzędziem blogera. Może tam wypisywać co tylko chce i jak chce” co jest nieprawdą. Dalej jednak już piszesz inaczej: że nie wolno łamać podstawowych zasad i tu w pełni się zgadzam. Myślę, że ta cała nagonka na zabieranie prawa do wypowiedzi – to tylko dym, który opadnie. Jakaś firma od kiełbas pozywa blogera za wypowiedź na ich temat (nie wiem co ten bloger napisał czy opublikował) na grubą kasę ?? really? Ja uważam, że powinny być przestrzegane podstawowe i proste zasady: nie kłam, nie oczerniaj, nie obrażaj, nie generalizuj i tyle – czy to takie trudne, chyba nie. A wolność słowa, hmm… niektóre słowa mogą zaboleć… nawet takie wyrwane z kontekstu: „Żadna gwałtu nie lubi, ale każda by chciała…”, wystarczy, że przeczyta to ofiara prawdziwego brutalnego gwałtu i już zaboli i to mocno – dlatego trzeba mieć pewien umiar, również w słowach… moralność – to jest coś co odróżnia nas od zwierząt… nie wolno o tym zapominać, tłumacząc stylem, wyrazem artystycznym czy czymkolwiek innym – i nie pomoże tłumaczenie, że: „nikt nie każe czytać, tego czy tamtego bloga” – skoro jest w internecie – to jest to miejsce publiczne, do którego może trafić każdy, młody i stary, silny czy słaby – i trzeba mieć to na uwadze i umieć sobie wyobrazić jak dany tekst może zostać odebrany…
Podejrzewam, że z pewnością nawet sporo tych nieścisłości. I różna ich ilość dla różnych osób.
Podtrzymuję jednak, że można pisać co się chce i jak się chce i jednocześnie bez łamania podstawowych zasad (pytanie jakie to zasady?). Tu dla mnie nieścisłości nie ma.
Pewnie też zawsze będzie istniał problem wyboru (rozumienia, odkrycia) takich podstawowych zasad.
Zgadzam się, że niektóre słowa mogą zaboleć. Działa to jednak we wszystkie strony. Mnie może zaboleć coś zupełnie innego niż kogoś obok.
Ja problem innym, a mianowicie ludzie coraz gorzej czytają, coraz gorzej rozumieją to co czytają. Szkoła niestety (takie odnoszę wrażenie) nie przygotowuje za dobrze, a rodzice mają to w nosie zwykle. Ludzie nie rozumieją co czytają i biorą do siebie coś, co nie jest do nich kierowane.
Moralność – absolutnie tak (powiedziałbym może jeszcze ogólniej: system wartości który definiuje naszą moralność), choć możesz zupełnie inaczej ją rozumieć niż ja czy on, czy ona itd.
Natomiast odpowiedzialność w odbiorze tekstu nie spoczywa wyłącznie na autorze – tak uważam. Można pisać o pszczółkach, a znajdzie się grupa osób, które dość jednoznacznie ocenią taki tekst.
no nie!, muszę się odezwać odnośnie testu:
Podtrzymuję jednak, że można pisać co się chce i jak się chce i jednocześnie bez łamania podstawowych zasad (pytanie jakie to zasady?) – See more at: http://sztalnik.pl/kazdy-ma-prawo-do-swojego-zdania/#comment-105
Oczywiście, że nie można pisać co się chce i jak się chcę -no bo załóżmy: że, naszła mnie ochota, aby napisać, że mój sąsiad wyniósł wczoraj zwłoki swojej teściowej i widziałem jak zakopywał ją w ogródku i w dodatku śpiewał pod nosem wesołą piosenkę – problem jest taki, ze jeśli to nie jest prawda – to nie mogę tak napisać – tak więc, mimo że miałbym piekielną ochotę to napisać i w taki sposób – to nie można – bo to łamie pewne zasady – w tym przypadku – oczerniam kogoś, świadczę o nim nieprawdę – a tak nie wolno – mógłbym skończyć w sądzie i mógłbym sprawę przegrać – czyli nie można pisać co się chce i jak się chce – chyba, że konsekwencje nie mają znaczenia – ale wtedy możnaby i wystrzelać połowę ludzkości- wszak można! – ale w imię zasad i moralności – nie wolno!
Ok. Wydaje mi się, że zabrakło jednego doprecyzowania.
Zatem:
1. Fakty pozostają faktami i tutaj poza doborem ozdobników (ale oczywiście uwaga na fakty) nie można mieszać.
2. Opinia to pole do popisu dla autora.
Czy tak jest lepiej?
lepiej
ha, też zastanawiałem się w jakim kierunku podąża mój blog. Może stronię bardziej od Ciebie od „teoryjek”, ale Thinksytle można przecież różnorako interpretować. Prawda? 🙂
Określenie Thinkstyle bardzo mi się podoba więc… będę odwiedzał. Pozdrawiam
Zapraszam :).