Spadająca cegła, walnięcie piorunu, ciało samobójcy… zdarza się, słychać czasem gdzieś w mediach, daleko. Wystarczy tak niewiele, malutko, zaplątana kołdra. Marzenia trzeba spełniać już. Wąska droga.

Marzenia

Większość marzeń, moich marzeń jest niezrealizowanych. I tak będzie zawsze. Będzie tak, bo wciąż szukam kolejnych. Te które udaje się wygrać znikają z listy, ale w zamian meldują się kolejne. Granica tego ciągu nie istnieje. I dobrze. Nigdy nie wolno rezygnować z własnych marzeń. Niech taka myśl nie pojawi się w Waszych głowach.

Planowanie, strategie, projektowanie, rozpisywanie… popularne hasełka dobrze oddające chęć decydowania o naszych losach. Jakże chcemy posiadać władzę nad wszystkim i nad wszystkimi. Zaplanujemy co zrobimy w piątek, sobotę, zaplanujemy gdzie pojedziemy na wakacje, zaplanujemy szkołę i zajęcia dla naszych dzieci, studia, zaplanujemy z kim będą się wiązać. Mistrzowie planowania.

wąska droga slackline

Szukamy i używamy coraz bardziej zmyślnych narzędzi. Kalendarze, task managery, zarządzacze, asystentki … a wszystko na nic. Grobowa deska nie ominie nikogo. Ciebie też. Nie wiem co sobie myślą ludzie niewierzący w życie po. Nie wiem, ale i tak im współczuję.

Jako młodzi samych siebie zaganiamy do kolejnych działań i aktywności. Coraz nowe wyzwania, nowe cele. A grobowa czeka.

Bynajmniej, bynajmniej nie chodzi mi o dekadentyzm. Nie chodzi mi o czarnowidztwo i katastrofizm. Nie chodzi mi o straszenie i dołowanie. Zupełnie przeciwnie. Siedzenie na tyłku i nic nie robienie czy trwanie w oczekiwaniu na gwiazdkę, która ma spaść właśnie w moje ręce. Robisz tak? no to już jesteś prawie martwy. Ocknij się lepiej, bo …

Stefan

Rano biegał na bieżni i robił klatkę na siłce. Wiecznie aktywny, pływający, biegający, w ruchu. W ciągu dnia omawialiśmy kilka wspólnych spraw. Tak już mam ze Stefanem. Planowaliśmy wspólną sobotę i wtedy zawsze jest fajnie. Wspólne zabawy dzieci, coś dobrego na talerzu, może grill jesienny, może kawa na tarasie, rozmowy o niczym i o czymś.

Sobota. Minęło południe. Telefon. Proszę o powtórzenie, bo nie uwierzyłem, że dobrze usłyszałem. Przecież mieliśmy się spotkać, a za tydzień wspólny wyjazd na cały weekend.

Nie spotkamy się, nie tym razem.

Młodym ludziom (a przecież nie jesteśmy starzy) to się nie zdarza. To niemożliwe, to jakaś pomyłka chyba. Stefan miał wypadek. Nie, nie samochodowy choć samochodową śrubą to od niego się zaraziłem. Nawet nie na rowerze, ani na światłach czy przejściu dla pieszych. Wypadek zdarzył się w domu. W sypialni, przy łóżku. Dziecko zapłakało – dzieci małe tak mają, że czasem w nocy płaczą, budzą się i trzeba do nich podejść i ugłaskać – Stefek wyskoczył z łóżka no i rąbnął. Nikt nie wie do końca jak to się stało. Nie podniósł się. Oj długo, długo poleży.

Przyjechała karetka i zabrała gościa do szpitala. Prześwietlenie. Lekarz ogląda wynik i blednie. Stefan blednie bardziej.

Diagnoza: złamanie szyjki kości udowej.
To brzmi jak fragment dialogu z marnego serialu, ale to rzeczywiście było złamanie szyjki kości udowej.

Przecież to niemożliwe. To się nie mogło wydarzyć. To się nie zdarza takim jak my. To się zdarza staruszkom z posuniętą osteoporozą. Potem proteza, wózek i często niechodzenie do końca.
Zdarzyło się. Ja też nie uwierzyłem, ale się zdarzyło.

Ale się Pan załatwił. Możliwe, że nie będzie Pan już chodził. Możliwe, że będziemy musieli usunąć kawałek kości i wstawić protezę.

Wyrok. Ja chyba bym zemdlał po takim oświadczeniu lekarza. Na pewno bym zemdlał.

Na szczęście, wszystko udało się bez usuwania kości, bez protezy. Kilka śrub i Stefan operacyjnie naprawiony. Tylko, że to dopiero początek. Trzeba nauczyć się chodzić. Od nowa, tak jak nasze córki uczyły się kilka miesięcy temu. Mam nadzieję, że wszystko dobrze pójdzie.

Nie będzie wspólnego wyjazdu. Nie będzie nart, roweru, tenisa. Nie będzie pływania na desce. Nie w tym roku. Ja pierniczę.

Nie znasz ani dnia, ani godziny

Nie znasz ani dnia, ani godziny. Nie wiesz co może spotkać Cię za rogiem. Kiedy słyszałem o podobnych historiach w mediach to puszczałem je mimo uszu. Nie dotykały mnie. Tym razem zostałem dotknięty. Ta mina wybuchła tuż obok.

Marzenia warto mieć i należy je spełniać. Bezwzględnie. Wąska droga i łatwo spaść.

Tymczasem biegnę odwiedzić przyjaciela w szpitalnej sali. Może już zrobił kolejny pierwszy krok. Oby.