Religia na maturze to nie jest dobry pomysł, nawet w szkole nie jest. Tak łatwo psuć, tak trudno naprawiać. Gdybym decydował, wróciłbym do salek. Natychmiast. Nie po to, aby się konspirować, ale dla jakości i wolności. Tak uważam ja – katol.

Matura i religia

Przedstawiciele MEN i przedstawiciele KEP rozmawiają o umożliwieniu zdawania religii na egzaminie maturalnym. Po co? pytam się. Czemu ma to służyć? Chyba tylko kolejnym awanturom i krzykom.

Nie wierzę i pewnie nigdy to się nie zmieni. Nie wierzę w ewangelizację siłową, nie wierzę w nawracanie z przymusu, nie wierzę w duchową masowość. Nie wierzę w powszechny system edukacji oparty o kije, marchewki i udawane awanse.

Religia jawi mi się jako przedmiot nie lubiany. I chyba tak jest. Dobrowolność chodzenia na lekcje katechezy jest fikcją raczej. Skoro tak, to jasne jak słońce jest także to, że wiele osób idzie tam bo musi. I tylko dlatego.

Znam osobiście ludzi którzy swoje dzieci wysyłają na katechezę ponieważ nie mieliby co z nimi zrobić, albo nie chcą ich alienować od rówieśników. Więcej nawet, bo wysyłają je samemu deklarując ateizm. Jeszcze więcej, wysyłają je z myślą o sakramentach… I nikt ich nie powstrzyma. Deklaracje zawsze można zadeklarować, zdobyć pieczątkę kancelaryjną. Wszystko w papierach wygląda wtedy cacy.

szkolna ławka

Nie psujcie bardziej

Tak właśnie myślę, tak chciałbym powiedzieć tym którzy próbują wywalczyć miejsce dla religii na maturze.

Nie można zdawać zaplanowanego systemowego egzaminu z wiary. Egzamin taki należy i trzeba zdawać każdego dnia swoim życiem. Religia w obecnym kształcie jest przedmiotem przede wszystkim o prawdach wiary katolickiej, o katechizmie.

Zresztą mam podobne zdanie o przygotowaniach do Pierwszej Komunii. Od dzieci zwykle (znam inne przypadki, ale to są tylko wyjątki) wymaga się wykucia na blachę fragmentów katechizmu i formułek modlitewnych. W większości nie są w stanie zrozumieć treści. Mają wyklepać. Przecież to nie o to w tym chodzi. Nie powinno chodzić o łatwość weryfikacji i łatwość przekazu… To nie nauczycielom ma być łatwiej i prościej.

Żaden podręcznik, żaden egzamin nie jest w stanie przygotować człowieka do spotkania z Bogiem.

Może powrót do salek

Tak, powrót do salek katechetycznych i w konsekwencji konieczność wyboru. Tak, to chyba lepsze niż przymus szkolny udający dobrowolność. Jeżeli ma zostać w szkole to niech pozostanie realnie dobrowolne, niech rodzice decydują i niech odbywa się po regularnych lekcjach, na zakończenie planu.

Może wychowanie religijne zamiast katechezy? Może wiedza o różnych religiach?

Potrzeba wolności, aby uczyć się odpowiedzialności i świadomego życia. Przymus zabija poczucie odpowiedzialności. Zawsze.

Z niewolnika nie ma robotnika.

Zdjęcie: flickr.com/photos/wandrus/