Bez pracy nie ma kołaczy. Do roboty koleżanko, do roboty kolego. Jednym procenty rosną innym spadają. Inni uciekają. Może zostać stwórcą.

Praca czy zarabianie?

Mam zapisanych w setkach liczone pomysły na wpisy. Niektóre tracą swoją aktualność i nigdy jej nie odzyskają. Inne mogą poczekać. Lubię jednak popełnić coś po wpływem impulsu. Bo tak.

Dzisiaj praca jest dość jednoznacznie kojarzona z zarabianiem pieniędzy. Ale nie tylko to. Dzisiaj człowiek jest wartościowany swoją wykonywaną bądź nie pracą zarobkową. Coś tu chyba nie gra. Czy na pewno ten co ma bardziej atrakcyjny zawód ma być więcej wart od innych?

Dzisiaj praca staje się najważniejszą częścią życia. Punktem odniesienia, statusem społecznym, celem najwyższym. Niestety. Co gorsza naprawdę mało kto umie odseparować aktywność skierowaną tylko na zarabianie od pozostałych.

Przecież równie dobrze można przyjąć definicję, że praca to jest wszystko, każde działanie które przynosi jakiś mniej lub bardziej trwały efekt. I nie ma tutaj ani słowa o kasie.

Odkurzanie w swoim pokoju nie jest pracą? No jest.
Mycie swoich brudnych naczyń? No jest. (Kurka wodna właśnie zepsuła się u nas w domu zmywarka… wrrr…)
Pisanie bloga? No jest przecież.

kwiatki

I za żadne z powyższych nie przybędzie na koncie (no może w przypadku bloga jest nadzieja, ale dopiero na przyszłość).

Proponuje zatem przyjąć jak tu siedzimy, stoimy czy leżymy, że zarabianie nie jest równoważne pracy. I kropka pl.

Dlaczego tak głupio?

Słyszę z tyłu głowy:
– Nie mędrkuj tu. Cokolwiek napiszesz i tak do garnka coś wrzucać trzeba.

Tak, trzeba. A jeszcze większy to ciężar, gdy w swoim plecaku dźwigasz kilka buziek do nakarmienia. Potrzebujemy kasy do codziennego funkcjonowania. Zatem nie ma wyjścia. Kołaczy nam trzeba.

Zostań księdzem to będziesz miał co jeść. Pewnie tak, choć nie wiem czy zawsze…
Zostań lekarzem… prawnikiem… gwiazdą… sportowcem… członkiem zarządu… członkiem zespołu Weekend…

W młodych latach w swoich domach nasiąkamy dobrymi radami. Czym się zająć w życiu, żeby dobrze się wiodło. Świetne pomysły, tylko statystycznie zwykle mało skuteczne czyli bez szans.

Przeżyłem technikum bo tam jest zawód gotowy. No tak, ale tego roku więcej nikt mi nie zwróci… a z zawodu nigdy nie skorzystam… To były dobre rady. Tylko niekoniecznie dla mnie. Niekoniecznie dla mnie w kontekście działalności zawodowej. Czas w technikum był jednak bardzo fajny, ale nie z powodu planów na pracę.

Myślenie

Myślenie podobno nie boli.

Duża konkurencja i mała ilość pracy to mało kasy.
Duża konkurencja i bardzo mała ilość pracy to brak kasy.
Mała konkurencja i duża ilość pracy to szans an sporo kasy.
Mała konkurencja i mała ilość pracy to z pewnością lepiej niż przy dużej konkurencji.

Jaki wybierasz zawód? Jaki kierunek działań? Kim zamierzasz zostać (kopiując sposób identyfikacji człowieka w oparciu o zawód)?

Myślenie podobno nie boli.

Może zostań stwórcą

Fajnym rozwiązaniem, choć nie dla wszystkich i nie zawsze jest stworzenie swojej pracy. Mam na myśli pracę zarobkową. A jeszcze precyzyjniej stwarzanie. To jest proces. Nie akt jednorazowy. To stan umysłu i wynikające z niego działania.

Jeżeli ktoś czeka na gotowy do użycia przepis to się nie doczeka. Być może nie nadaje się na stwórcę. Żeby takim zostać trzeba samodzielnie chcieć i samodzielnie działać. Bardziej lub mniej nieudolnie. Działać. Próbować.

A ja nie szukam pracy – to tak gwoli wyjaśnienia tytułu.
Stwarzam.

Zdjęcie: flickr.com/photos/araswami