Moje babcie

Moja babcia była cicha i pokorna. Taką pamiętam. Byłem mały. Robiła mi kanapki ze śmietaną i cukrem na świeżutkim chlebie. Przesmaczne.

Rysowała szlaczki w pierwszej klasie podstawówki. Ja zwykle udawałem, że już nie mam siły. Ona rysowała.

Babcia zawsze była. Nie odmawiała ciepła, nie odmawiała pomocy. Miała czas, kiedy była.

Polana Rusinowa

Moja druga babcia. Mieszkająca w lesie, pod lasem i nie jedząca grzybów. Nie lubiła ich. A sos grzybowy robiła wspaniały. Mogłem u niej spędzać całe tygodnie. Mogłem robić co chciałem. Nauka wolności.

Krzątała się w kuchni. Biegała do zwierząt gospodarskich. Krowa. Świnki. Kury.

Dźwięk świeżutkiego mleka uderzającego o ścianki aluminiowego wiaderka przy dojeniu. W mojej głowie na zawsze. Smak mleka, takiego jeszcze ciepłego, z pianką. Pitego na progu obórki. Wspaniały. Na zawsze.

Miałem szczęście. Miałem wspaniałe babcie.

Dzisiaj krzątają się w innej kuchni. Odeszły, choć zostały. Wspomnienia. Kufer na strychu. Obrazy na ścianach. Kapcie. Bijący zegar. Poduszeczka na igły, którą podarowałem na Dzień Babci.

Wszyscy Święci

W dzisiejsze Święto Wszystkich Świętych myślę o nich. Wierzę, że należą do tej gromady. Nie okrzykniętych, nie wyniesionych, tych schowanych. Zwyczajnych.

Kto jak nie matki rodzące dzieci. Wychowujące. Poświęcające swoje plany. Krzątające się. Kto ma być tymi świętymi, błogosławionymi. Wierzę, że one. Takie jak one.

Chrześcijanie, którzy nie radują się w to radosne święto czegoś nie rozumieją. Czegoś ważnego. To powinien być jeden z najradośniejszych dni w roku. Święto Wszystkich Świętych. Wszystkich. A może szczególnie tych cichych. Takich jak moje babcie – w co wierzę.

Jutro

Wstajesz codziennie rano. Kładziesz się codziennie wieczorem.

Wczoraj, przedwczoraj, przedprzedwczoraj…

Czy tak samo jutro? Nie wiesz. Dowiesz się. Jutro.