Historyczny wyczyn piłkarzy. Uratowanie Wołoskiej z łodzi podwodnej. Jesień tuż, tuż. No i nowe jabłuszka.

Historia osądzi

Świat jest pełen niespodziewanek. Życie jest pełne niezaplanowanych sytuacji, nagłych, spadających jak grom z nie zawsze jasnego nieba. Sztuka życia to sztuka życia.

No dobra spróbuje jeszcze raz.
Sztuka życia to sztuka chwytania byka za rogi. No i znowu trywializm. No wybaczcie.

Niespodzianki były, są i będą i trzeba się z tym pogodzić. A kto mądry ten jeszcze naumie się z nich korzystać ‚ad hoc‚. Niektórzy potrafią to robić wyśmienicie.
No zobaczcie, nie trzeba daleko szukać, bo nie dalej jak wczoraj odbył się kolejny mecz na szczycie.
piłka na trawie
Polska, nasza prawie wspaniała reprezentacja piłkarsko nożna grała na trudnym, bo wyjazdowym terenie. Walczyła dzielnie. Wygrała. Chłopaki jednak umieją doskonale wykorzystywać nadarzające się okoliczności. Co prawda z jakichś 35 (niektórzy doliczyli się podobno 40) 100% podbramkowych okazji udało im się wykorzystać aż 5, ale to szczegóły nie warte wielkiej uwagi i pikseli na ekranie. Stała się rzecz o wiele, o wiele istotniejsza. Przecież ci chłopcy przeszli do historii. Niewielu drużynom na całym świecie udała się sztuka, której dokonali wczoraj. Udało im się stracić bramkę. Z takim przeciwnikiem to nie lada wyczyn. Absolutnie. Przez chwilę był nawet bramkowy remis. Takie rzeczy zostaną w kronikach na pokolenia.

Wołoska

Któż to taki jest wspomniana Wołoska? Ja też nie wiedziałem, aż do znalezienia tej notatki. Sos to sos, zainteresowałem się. Przeczytałem apel. Uznałem, że muszę spróbować pomóc. Bo kto jak nie ja? No kto?

uboot

Precyzyjnie przeanalizowałem całą sytuację. Wydawała się beznadziejna. Wołoska zamknięta w łodzi podwodnej z awarią, bez możliwości skorzystania z mechanizmów wynurzania. To chyba koniec. Niechybnie.

Jako umysł bądź co bądź ścisły wykombinowałem i poradziłem. Prosto, po męsku, po chłopsku rzekłbym nawet (mam i takie korzenie). Wołoska ma wszystko przenieść na rufę, wszystko co ma, co jest w stanie. Następnie sama ma się poturlać na rufę i włączyć pełen gaz (do dechy) i do przodu. Jak nie walnie w coś po drodze to w końcu powinna się wynurzyć.

Wczoraj przyszła informacja, że cała koronkowa akcja udała się. Uratowana. Uratowana. Zresztą tamże przetoczyła się zażarta dyskusja po akcji. Wiadomo, trzeba wszystkich rozliczyć. Nie ważne, że się udało.

No oczywiście dziękuję Sylwii Kubryńskiej za skorzystanie z mojego pomysłu. Oczywistym jest, że był najlepszy. Nie mogło być inaczej.

Fajny pomysł

Wracając odrobinę na powierzchnię to Sylwia miała całkiem fajny pomysł na organizację akcji ratunkowej. Fajny pomysł na rozruszanie czytelników. Nie znałem wcześniej jej twórczości, a okazuje się, że nie jest taką zupełnie anonimową osobą. Napisała i książkę i zgarniała nagrody blogowe.

Nie znałem, bo przecież ja – taki marny żuczek – zupełnie nie siedzę w tak zwanej blogosferze. Piszę bo lubię, bo chcę i nie zamierzam przestawać. Kiedyś będę zarabiał na tym miliony, ale to kiedyś. Przyglądam się wielkim na polskim podwórku, inspiruję i próbuję się jak najwięcej nauczyć. Nic więcej, ale kiedyś się zapoznamy.

Jesień

Coraz mniej lata w lecie. Kalendarz jeszcze letni przez kilkanaście dni, ale pogoda coraz mniej. Mam nadzieję, że nie dopadnie mnie jakaś deprecha. Wam też tego życzę. Tym bardziej, że jesień to taka piękna pora roku. Każda jest piękna, ale jesień też. Złota polska jesień i nie wolno jej zasiedzieć.

Wczoraj poza epokowym meczowym wydarzeniem miała miejsce konferencja Apple. Zapowiedziane zostały dwa warianty, nowe iPhona. Dla biedniejszych i dla bogatszych. W sumie trochę ani mnie grzeje, ani mnie ziębi. Nie używam produktów z jabłuszkiem. Jeszcze. Po samej konferencji i opiniach odnoszę wrażenie, że jednak brakuje wizji sprzed kilku lat. Przede wszystkich chyba nowy iOS, a sprzęt bez rewolucji.

Bierzcie swoich najbliższych albo i nie bierzcie i wybierzcie się na długi spacer. Jeszcze letni, jeszcze przed jesienią.

 

Autorem zdjęcia (1.) jest: I_Believe_ oraz 2.: pradig