Wtorek 8 październik 2013 rok. Piorun. Wypowiedź księdza arcybiskupa. Katastrofa. Fragment nie do obrony. Sprostowanie. A może to uwolni lawinę? – oby.

Temat przewodni

Dzisiaj zdecydowanie bardziej thinkstyle niż lifestyle.

Jestem człowiekiem wierzącym, jestem katolikiem. To jest mój 100% świadomy wybór. Wybór absolutnie właściwy.

Wczoraj dość szybko przełączyłem się w stan uśpienia. Zmęczenie roku szkolnego robi swoje. Tym samym ominęło mnie wieczorne szperania informacyjne. Zwykle robię to w poszukiwaniu bieżących wiadomości, w przeglądaniu aktywności blogosfery. Ominęła mnie burza jaką wywołał ksiądz arcybiskup Józef Michalik pełniący funkcję przewodniczącego KEP.

pluszaczki

Dzisiaj rozpoczyna się sesja KEP, tematem (zapewne jednym z wielu) ma być problem pedofilii wśród duchownych. Dziennikarze próbując zdobyć materiał dopadli księdza. Dopadli i zaatakowali pytaniami. O pedofilię także.

Każdy z nas ma swoich ulubionych i mniej ulubionych ludzi. Mam swoich bardziej i mniej ulubionych kapłanów, a także biskupów. Jedni cokolwiek powiedzą i zrobią są w moich oczach zawsze pozytywni i nawet nie mam powodu, aby się z nimi nie zgodzić. Podziwiam. Są także tacy, których najzwyczajniej nie lubię. Nie lubię ich wypowiedzi, sposobu oceniania, czy wręcz zachowania. Nie przepadamy za sobą. To zupełnie normalne. Do pierwszej grupy należy u mnie ksiądz Jacek Stryczek (pisałem niedawno o rozkręconej przez niego szlachetnej paczce) czy ksiądz Adam Boniecki (udzielający się w Tygodniu Powszechnym). Do drugiej grupy należy ksiądz arcybiskup Józef. Nie przepadam za Jego sposobem wyrażania myśli, doboru argumentów, klimatu wypowiedzi. Przyjmuje je, czytam, analizuje, zgadzam się teologicznie (fundamentalnie), ale zwykle nie pałam zachwytem. Szanuję Go jako biskupa, jako człowieka. Z pewnością robi wiele dobrej roboty. Zachwytu jednak brak. Kojarzę Go z wizją Kościoła mało otwartego, a ja swój Kościół chciałbym widzieć bardziej otwarty.
Zupełnie odwrotnie mam w przypadku biskupa Grzegorza Rysia – co przeczytam, na co natrafię, co usłyszę to wchłaniam – bardzo odpowiada mi Jego przekaz, jego sposób komunikacji.

Katastrofa

Wracam do wątku przewodniego. Dziennikarze dopadli i zadali pytania. Arcybiskup J. Michalik odpowiadał.

Oto fragment, bardzo niefortunny, bardzo nie na miejscu. Szkoda, że się pojawił.

(…) często niewłaściwa postawa wyzwala się, kiedy dziecko szuka miłości. Dziecko lgnie, ono szuka. I zagubi się samo i jeszcze drugiego człowieka wciąga. (…)

Brzmi kiepsko. Nie do obrony.

Zawrzało. Zawrzało po obu stronach barykady. Wrzawa zabarwiona jednoznacznie. Krytyka. Słuszna moim zdaniem krytyka tej wypowiedzi. Tego bronić się nie da. Skrytykował (wybór z całej masy głosów i wypowiedzi): Szymon Hołownia, Tomasz P. Terlikowski i wielu wielu innych ludzi, wiele serwisów.

Szybko pojawiło się sprostowanie, pojawiła się konferencja prasowa, na której rzecznik prasowy KEP (x Kloch). Pojawiło się wyjaśnienie i tłumaczenie lapsusem językowym, wycofanie, przeproszenie. Na szczęście. Jednoznacznie i dobitnie pokreślone: winni są dorośli, nie dzieci.  Winni są dorośli. Na szczęście.

Wierzę, że mimo wszystko słowa które padły z ust arcybiskupa Michalika nie wyrażają Jego poglądów. Wierzę, że to był wypadek przy pracy.

Fragment o którym mowa nie pozostawia wątpliwości – jest błędny w kontekście moralności, etyki, nauczania Kościoła itd. Warto jednak – o czym mało kto pamięta i mało kto tak robi – sięgnąć po pełniejszą wypowiedź, po coś więcej niż tylko jedno zdanie. Pokazuje ona, że ksiądz popełnił gafę wielką, ale w innych miejscach dość celnie wskazywał na inne barwy tego brudnego problemu.

Odpowiedzialność

Łatwo, bardzo łatwo jest zrzucić odpowiedzialność punktowo, skorelować na określonej osobie. Przecież wtedy nie ma naszej odpowiedzialności. Niech zawsze będzie winny ktoś inny. Rzucimy się z kamieniami. Ukamienujemy. My nie obrywamy.

Niech winni będą ukarani, niech będą osądzeni. Niech ofiary i ich rodziny będą potraktowane z należytą i najwyższą starannością, wrażliwością, dbałością o ich godność tak bardzo naruszoną. To moralna konieczność – to nie opcja. Jako Kościół mam nadzieję, że sprostamy.

Nie zapominajmy jednak, że świat jedzie dalej. Od nas wiele zależy. Jakie tworzymy lub stworzymy rodziny. Jak wychowamy lub wychowujemy nasze dzieci. Kariera, sławy, blaski czy szczęście i miłość (a nie tylko seks)? Pewnie, że to uproszczenie. Nie ma czarno-białych wyborów lub prawie nie ma. Ale wybierać i decydować trzeba. Codziennie. W małych i większych sprawach.

Puentując dostrzegam (staram się dostrzegać) w całej sytuacji elementy pozytywne. Moim zdaniem są nimi choćby super sprawna reakcja i sprostowanie, szum który wbrew pozorom może pomóc w podjęciu konkretniejszych i bardziej przejrzystych działań. Bardziej przejrzystych dla ludzi różnych przekonań. Światło dla świata musi świecić. Inaczej zmarnieje, przygaśnie. To Światło nie może gorszyć, może irytować, ale nie gorszyć.

I oby tak się stało, oby tak się stawało.